Nudy na pudy czyli historia nauczycielką życia
Skończyłam
wczoraj czytać jedną z najstraszniejszych książek, z jakimi
miałam do czynienia. „Wojna nie ma w sobie nic z kobiety” -
opowieść o (to ci niespodzianka!)II wojnie światowej z perspektywy ówczesnych dziewcząt walczących w armii radzieckiej.
Zaczekaj!
Nie ziewaj! To nie tak jak myślisz, kotku! Mimo, że czytam sporo i
czasem wydaje mi się, że nic mnie już nie zdziwi to nie potrafiłam
się oderwać od lektury! Chociaż chwilami aż bolała mnie głowa i
po prostu MUSIAŁAM zająć się czymś innym przynajmniej przez
kilka minut. Tego się nie da spokojnie czytać... Zatykałam sobie
buzię ręką, coraz szerzej otwierałam oczy, coraz łapczywiej
pochłaniałam kolejne strony. A w głowie mnożyły mi się kolejne
wykrzykniki.
I
coraz intensywniej myślałam nad tym, co wypowiedziała jedna z
bohaterek reportażu (bo, chyba o tym nie wspomniałam, „Wojna nie
ma...” jest reportażem Swietłany Aleksijewicz, ubiegłorocznej
noblistki): „Wie pani, o czym wszyscy myśleliśmy w czasie wojny?
Marzyliśmy: 'Żeby tak dożyć... Po wojnie – jacy to będą
szczęśliwi ludzie! Jakie zacznie się szczęśliwe, piękne życie!
Ludzie, którzy tyle przeżyli, będą się nawzajem żałować.
Kochać. To będą inni ludzie'. Co do tego, nie mieliśmy
wątpliwości. Najmniejszych. (…) Ludzie jak dawniej nienawidzą
się nawzajem. Znowu się zabijają. To właśnie jest dla mnie
niepojęte. I kto to? My... My to...” DLA-CZE-GO?!
Historia
nauczycielką życia. Jasne. W skali świata – nie bardzo to widać.
A w skali jednostkowej? Data, wydarzenie, nazwisko, data, wydarzenie,
nazwisko, data, wydarzenie, nazwisko.... Tak chyba większość z nas
wspomina szkolne lekcje historii. Na pamięć, na pamięć, na
pamięć. Ile tam było czołgów, w którym roku ta bitwa, gdzie
podpisano traktat? W podstawówce, gimnazjum, liceum, na studiach
uczysz się tego i czasem nawet coś zapamiętasz (przynajmniej do
egzaminu, bo potem na co to komu). Tylko co z tego dla Ciebie wynika?
Oglądasz wiadomości w TV: „O, a tam znowu się biją.
O co to tam znowu chodziło? I czy już kiedyś ktoś tam nie
walczył? A co dzisiaj na kolację?”.
„120 poległych
daremnie szukać na mapie
zbyt wielka odległość
pokrywa ich jak dżungla
nie przemawiają do wyobraźni jest ich za dużo
cyfra zero na końcu
przemienia ich w abstrakcję”
(Z. Herbert, „Pan Cogito czyta gazetę”)
„120 poległych
daremnie szukać na mapie
zbyt wielka odległość
pokrywa ich jak dżungla
nie przemawiają do wyobraźni jest ich za dużo
cyfra zero na końcu
przemienia ich w abstrakcję”
(Z. Herbert, „Pan Cogito czyta gazetę”)
Dlaczego
uczymy się historii w taki sposób? Czy tak
uczona historia może nas czegoś nauczyć? Albo chociaż
zainteresować? Warto rozmyślać, warto rozważać, warto dyskutować
(warto rozmawiać!). Ale żeby to wszystko miało jakiś sens, warto
najpierw się czegoś nauczyć, dowiedzieć, sprawdzić. Tylko jeśli
mamy (często, ale nie zawsze! Są przecież nauczyciele z pasją, z
prawdziwego zdarzenia) zapamiętaliśmy że szkoły, że nauka jest
nudna, trudna i oby do wakacji to... A potem wstyd, kiedy na
pierwszych zajęciach pada jedno czy drugie pytanie o podstawowe
sprawy, a grupa odlotowych młodzieńców i panien najchętniej
weszłaby pod ławki. Bo albo nie wiemy, albo boimy się zabrać
głos.
Ponieważ
jednak nie chcemy tu poprzestać na narzekaniu, na koniec cytacik z
innej książki o niemożliwie chwytliwym tytule. Zarówno ów tytuł
jak i objętość z pewnością zachęcą każdego do sięgnięcia po
to dzieło. A jeśli nie, to może mały fragment dopomoże.
Przed Państwem „Polska” Adama Zamoyskiego!
„Książę Leszek Biały wyjaśnił zaś w długim liście do zwierzchnika Kościoła, że ani on, ani żaden szanujący się polski rycerz nie dadzą się nakłonić do wyprawy do Ziemi Świętej, ponieważ – jak ich poinformowano – nie ma tam ani wina, ani miodu, ani nawet piwa”. Czyż gdyby w podręcznikach pojawiały się tego typu kwestie to zainteresowanie młodzieży i jej zrozumienie dla dawnych władców nie wzrosłoby gwałtownie? ;)
A jeśli traktujemy historię (i wiele innych rzeczy) na zimno, bez emocji (najróżniejszych!) to prawdopodobnie niedługo mało co nas ruszy (a to już brzmi przerażająco).
Przed Państwem „Polska” Adama Zamoyskiego!
„Książę Leszek Biały wyjaśnił zaś w długim liście do zwierzchnika Kościoła, że ani on, ani żaden szanujący się polski rycerz nie dadzą się nakłonić do wyprawy do Ziemi Świętej, ponieważ – jak ich poinformowano – nie ma tam ani wina, ani miodu, ani nawet piwa”. Czyż gdyby w podręcznikach pojawiały się tego typu kwestie to zainteresowanie młodzieży i jej zrozumienie dla dawnych władców nie wzrosłoby gwałtownie? ;)
A jeśli traktujemy historię (i wiele innych rzeczy) na zimno, bez emocji (najróżniejszych!) to prawdopodobnie niedługo mało co nas ruszy (a to już brzmi przerażająco).
Ja akurat nie trafiłam na historyka z pasją (mało powiedziane), więc ani dat się nie nauczyłam, ani ciekawostek nie poznałam w szkole. Cała moja wiedza historyczna pochodzi z beletrystyki i własnego doczytywania w innych źródłach by lepiej zrozumieć fabułę. I tak np dość dobrze orientuję się w całym zamieszaniu z powstaniem Chmielnickiego bo zaczytywałam się w "Ogniem i mieczem", wiedza o wojnie secesyjnej to z kolei zasługa "Przeminęło z wiatrem" itd.
OdpowiedzUsuńMyślę, że taka "nauka" historii ma tę zaletę, że przeżywamy ją razem z bohaterami, więc nie jest "na zimno".
Ja akurat nie trafiłam na historyka z pasją (mało powiedziane), więc ani dat się nie nauczyłam, ani ciekawostek nie poznałam w szkole. Cała moja wiedza historyczna pochodzi z beletrystyki i własnego doczytywania w innych źródłach by lepiej zrozumieć fabułę. I tak np dość dobrze orientuję się w całym zamieszaniu z powstaniem Chmielnickiego bo zaczytywałam się w "Ogniem i mieczem", wiedza o wojnie secesyjnej to z kolei zasługa "Przeminęło z wiatrem" itd.
OdpowiedzUsuńMyślę, że taka "nauka" historii ma tę zaletę, że przeżywamy ją razem z bohaterami, więc nie jest "na zimno".
Brawo! Tylko pytanie brzmi: dlaczego na lekcjach historii (i innych przedmiotach) nie podsuwa się uczniom takich książek, filmów itd., które naprawdę przemawiają do wyobraźni?
OdpowiedzUsuńA co do historyków - no cóż... ja się doczekałam dopiero na studiach, nasza ulubiona pani Tereska miała taką wiedzę i zapał, że naprawdę opowiadała godzinami (bez przerw). A nam było wstyd, że tak mało wiemy...