Na smutno (ale może nie do końca)

Czasem jest tak pusto
że już bardziej nie może.
Rzucasz kamyczek
i dopiero po stu latach
słyszysz ciche stuknięcie.
To znaczy, że spadł.
I choćbyś nie wiem jak
próbował rozciągnąć nic,
to nie zatkasz tej dziury,
nie załatasz,
ani nie schowasz.
Pusto pusto pusto...
a jak jest tak pusto
i w dodatku ciemno,
to zaraz skądś
wyłażą potwory.
A tu się nawet nie ma
gdzie schować.
Więc buduj albo uciekaj.
Ach, gdyby to było takie proste!

Podobno prawdziwa sztuka powstaje w wyniku cierpienia, które przeżywa artysta. A najlepiej (z punktu widzenia odbiorcy, bo raczej nie dla tworzącego) jeśli cierpienie owo jest związane z miłością.

Płacze, żale, smutki, ale też złość, pretensje, niezrozumienie... "Dlaczego ja?". Niewątpliwie są to trudne sprawy. A te chyba nadal (chyba, bo nie oglądam telewizji) cieszą się sporą popularnością. Skąd się to kurcze bierze? Mamy satysfakcję, że inni mają gorzej? Albo wydaje nam się, że jesteśmy tacy mądrzy w porównaniu z bohaterami. A nawet jeszcze mądrzejsi, bo przecież zdolni do spojrzenia na samego siebie i powiedzenia: "No przecież oglądam to tak tylko... Człowiek się musi odmóżczyć. Hahaha. " No hello! Jeśli chcemy być choć trochę mądrzejsi, to lepiej zobaczmy coś odrobinę bardziej ambitnego. Naprawdę nie trzeba oglądać tych dziwnych programów, żeby poćwiczyć bycie (auto)ironicznym.

Ostatnio pisałam, że czasem trudno przyznać się do swoich zainteresowań. Ale jest coś o wiele trudniejszego: przyznać się do własnych MYŚLI. Wiele osób pisze opowiadania, wiersze, piosenki czy takie "nie wiadomo co". Niektórzy chcieliby się tym podzielić, ale trochę im głupio. Bo przecież inni piszą czy mówią ładniej, lepiej (kto tak powiedział?) potrafią przekazać to, co im siedzi w środku, bo znajomi się będą pewnie w ukryciu podśmiewać. Stąd też wiele blogów przynajmniej na początku tworzy się w tajemnicy. To znaczy pisze się i zdobywa czytelników, ale znajomym ani mru mru. A szkoda.

Czemu tak często wydaje się nam, że jesteśmy do niczego? I czemu nawet nie próbujemy tego sprawdzić? A jak już próbujemy to robimy to w stylu "Jo nie dom rady?" - czyli spektakularnie, głośno i szybko, a potem myk! z powrotem pod bezpieczną kołderkę.

Zaczęłam od "takiego tam" utworku, który dzisiaj napisałam. Najpierw nie chciałam go publikować, ale potem pomyślałam, że może jednak spróbuję. Nie musi się Wam podobać. Napisałam go, bo tego potrzebowałam. A publikuję też po to, żeby pokazać, że nawet niekoniecznie wybitne arcydzieła zasługują na ujrzenie światła dziennego. Warto próbować, bo co jeśli w stertach zapisanych byle czym kartek zapodzieje się nam prawdziwa perła? (To była metafora - co oznaczała niech każdy wymyśli sam).


Komentarze