Tak zwany dysonans

Szkoła podstawowa. Stuletnia tradycja. Kilka setek uczniów. Byli uczniowie odprowadzają do niej teraz swoje dzieci, a bywa, że i wnuki. Sielanka. A na szkole wielki plakat informacyjny. Drukowanymi literami napisano: CZŁOWIEK - NAJLEPSZA INWESTYCJA.
Hm. Jeszcze raz. Szkoła jako miejsce nie tylko nauczania, ale i wychowywania. Przestrzeń rozwijania talentów, nawiązywania przyjaźni i przeżywania mniej lub bardziej głupich przygód. A w niej - człowiek jako najlepsza inwestycja.

Posyłam dziecko do szkoły i chcę, żeby dla nauczycieli i innych uczniów było tym moim konkretnym Jasiem/Małgosią. Tą czy tym, który uwielbia klocki Lego i malowanie farbkami. Żeby widziano w nim lub w niej kogoś wyjątkowego. I żeby patrzono tak nie tylko na moje dziecko, ale na wszystkie inne (myślę, że jest to możliwe - dowód: podstawówkę ukończyłam kilkanaście (!!!!!) temu, a niektórzy nauczyciele sprawiają wrażenie, że wiedzą kim jestem, kiedy mówię im dzień dobry). Wolałabym, żeby moje (ani żadne inne dziecko) nie było traktowane jako jakiś tam przypadkowy/zwykły/szary/anonimowy człowiek. Podobnież sama nie chciałabym być tak przez nikogo traktowana (do znudzenia znamy przykłady bezdusznych urzędów, biur i instytucji, więc nie będę tu tego powtarzać. Chociaż - czasem warto się zastanowić, czy aby na pewno człowiek za biurkiem "gnębi" nas i "dręczy" celowo, z rozmysłem i osobistą satysfakcją. Mogę zaręczyć, że w wielu (w większości?) przypadków ta pani lub pan najchętniej wyskoczyłaby zza biurka i uścisnąwszy nas serdecznie uciekła ze swojego miejsca pracy).

I druga część owego hasła (muszę zaznaczyć, że wiem, że istota różnych haseł polega na ich skrótowości i prostocie; wiem, że cały ten wpis można uznać za czepialstwo; wiem (wierzę), że prawdopodobnie ten, kto owo hasło wymyślił nie miał podejrzanych intencji i chęci zapanowania nad światem). "Jestem Twoją najlepszą inwestycją", "Zwrócę Ci się poczwórnie", "Niedługo osiągniesz ze mnie niezłe zyski", "Opłaca Ci się mnie mieć". Przepraszam, ale coś mi tu nie pasuje. Drugi człowiek (ha ha ha! A któż tu przed chwilą pisał o indywidualności?!) - mój przyjaciel, dziecko, mąż nie są dla mnie INWESTYCJĄ. Nie obliczam ile muszę w daną relację "włożyć" i po jakim czasie zacznę czerpać z tego korzyści. Nie mam przed sobą tabelki i kolorowego wykresu, który pokaże mi co i kiedy osiągnę dzięki zainwestowaniu w konkretną osobę. Nie chcę takie patrzenia na kogoś obok mnie. Nie chcę, żeby przez taki pryzmat patrzono na mnie.

I kolejna sprawa - czy zawsze i ze wszystkiego musimy mieć jakiś zysk? Najlepiej wymierny, "wyrażalny"w złotówkach. Ale co w takim razie z całą gamą naszej aktywności? Po co czytamy i piszemy, po co malujemy i tworzymy muzykę, po co chodzimy do kina i na koncerty? Jasne, w pewnym sensie osiągamy jakiś zysk - jesteśmy mądrzejsi, wrażliwsi, widzimy i rozumiemy więcej... Ale po pierwsze to często nie jest mierzalne, a po drugie - nie robimy (chyba!) tego wszystkiego z myślą o ewentualnym zysku. Robimy to dla samego robienia (ale brzydkie zdanko!) - bo lubimy, bo sprawia nam to przyjemność, bo nas to odpręża lub skłania do refleksji. Inwestowanie w dzieci zakłada (tak mi się wydaje), że prędzej czy później one w jakiś konkretny sposób się nam zrewanżują. Zresztą znamy to prastare pytanie: "Nie chcesz mieć dzieci? To kto ci na starość poda szklankę wody?" Ale myślę, że w gruncie rzeczy większość ludzi nie ma dzieci dlatego, że to się opłaca (zresztą prawdę mówiąc, to się nie opłaca ;)) Niezbyt przekonujące? A chciałbyś usłyszeć, że jesteś na świecie tylko z powodu korzyści, których spodziewają się po Tobie Twoi rodzice?

Obawiam się, że jeśli nie spróbujemy zmienić naszego sposobu myślenia - czy raczej: jeśli nie będziemy szukać bardziej precyzyjnych, bardziej przemyślanych i "przeczutych" słów do wyrażania dobrych skądinąd chęci - to różne szkolne i pozaszkolne problemy takie jak np. dyskryminowanie biedniejszych czy mniej zdolnych (co to w ogóle znaczy) nie zniknie, a wręcz będzie się pogłębiać. Bo skoro nie przynosisz zysku, to po co z Tobą gadać?

(dla zainteresowanych tematem dyskryminacji w szkole - ciekawy artykuł w "Tygodniku Powszechnym"[nr 19/2016] - oprócz plakatu na szkole także ten tekst zainspirował mnie do dzisiejszej pisaniny:))

Komentarze