Czasami człowiek musi

Dawno, dawno temu, w czasach kiedy dobrze było mieć Alcatela z antenką, a nokia 3310 stanowiła odległe marzenie; kiedy w szkole na informatyce grało się w Super Mario, a na przerwach skakało w gumę lub grało w Pokemony (ale nie żadne tam Pokemon GO z telefonu - bo i z jakiego telefonu), Dziadek kupował mi m.in. "Filipinkę". W tymże miesięczniku czytelniczki - dziewczyny w wieku może 12 - 16 lat mogły publikować swoje wiersze. Ile było śmiechu przy ich czytaniu - zwłaszcza razem z kuzynem.

szafa krzesło
pusty słoik
ja
płynę
twoja

Tego typu rzeczy zapamiętałam (ale weźmy też pod uwagę, że to było już kilkanaście!!! lat temu). Ale kiedy teraz się nad tym zastanawiam, to przychodzą mi do głowy takie myśli/pytania:

czemu ludzie często z pobłażaniem (w najlepszym wypadku) podchodzą do osób "tworzących", a zwłaszcza do piszących?

czemu ludzie często wstydzą się powiedzieć, że coś tworzą, a zwłaszcza, że piszą? (pytanie nr 1 tylko po części jest odpowiedzią)

czemu  ludzie często z pobłażaniem (w najlepszym wypadku) podchodzą do osób "tworzących", a zwłaszcza do piszących i  wstydzą się powiedzieć, że coś tworzą, a zwłaszcza, że piszą, a jednocześnie szukają sposobów wyrażenia swoich uczuć w bardziej kreatywny sposób niż "o k....!" (czego przykładem choćby większa liczba 'buziek' na fb - choć tu mam podejrzenia, że sprzyjają raczej lenistwu... ale to już inny temat)?

Idąc dzisiaj do pracy przypadkowo (przypadek?) potrąciłam noga żołędzia. Poturlał się kilka metrów wzdłuż krawężnika, a mi pojawiły się w głowie trzy wersy "wiersza", które zapisałam sobie w najbliższym dogodnym momencie. Może jeszcze coś z nich kiedyś będzie.

Żeby pisać (zwłaszcza wiersze) trzeba być naprawdę otwartym. Na swoje uczucia i emocje. Na drugiego człowieka. Na przyrodę. Na cały świat. Trzeba umieć przyjąć zarówno rodzący się w nas zachwyt, jak i "bezbrzeżny" smutek. A i to mało. Trzeba bowiem jeszcze umieć przelać swoje myśli (czy to są "tylko" myśli?) na papier/klawiaturę.

Łatwizna? Zadanie dla podejrzanych kolesi i egzaltowanych panienek, które naczytały się "Ani z Zielonego Wzgórza"? To spróbuj coś napisać. Spróbuj za pomocą kilkunastu czy kilkudziesięciu słów przekazać to, co czujesz, potem odważ się to komuś pokazać i jeszcze niech twoje słowa sprawią, że ów ktoś pomyśli "To o mnie!". Chyba jednak nie jest to takie proste....

A dlaczego piszący (szczególnie nasi znajomi, bo wiadomo, że Słowacki/Mickiewicz/Miłosz wielkim poetą był i tak już pozostanie) tak nas śmieszą/irytują/dziwią lub wszystko to na raz? Może dlatego, że przypominają nam (samym swoim stylem życia), że też czasem chcemy schować się pod kołdrą i już nie wychodzić, albo że kogoś tak kochamy, że aż brakuje nam słów (a im nie!). Ale po co "wywlekać" swoje uczucia? Po co mówić o tym, co w nas wrażliwe? Po co się odkrywać? Lepiej siedzieć w tej swojej skorupie, wysłać snapy czy inne łotsapy i każdy lajk traktować jako namiastkę prawdziwego uśmiechu, przytulenia czy całusa. A nawet jeśli nie lepiej, to przynajmniej bezpieczniej. Bo jak jestem "luźna", to innym trudniej będzie mnie skrzywdzić. Bo po prostu mniej będą o mnie wiedzieć. Ale też ja sama będę wiedzieć mniej o sobie. Sama dla siebie też jestem ukryta. Ale przynajmniej się nie rozbeczę publicznie, ani nie rzucę na szyję przyjacielowi....

Tylko trochę szaro to wszystko wygląda. A za oknem taka piękna jesień, że aż wydaje się, że wciąż mamy lato. Może to znak dla nas? Żeby się nie chować pod zwiędłymi liśćmi, tylko wciąż wychodzić "na zewnątrz", wciąż jak te promienie starać się dosięgnąć najdalszych zakamarków swoje i innych.
A więc podsumowując - tych, co otwarcie potrafią myśli swe wyrażać, szacunkiem i podziwem winniśmy obdarzać :-)

Wszystkiego dobrego!

Komentarze