Manowce Odyseusza, czyli co poeta miał na myśli*

Niech cię nie niepokoją
Cierpienia twe i błędy. 
Wszędy są drogi proste
Lecz i manowce wszędy. 

O to chodzi jedynie, 
By naprzód wciąż iść śmiało, 
Bo zawsze się dochodzi 
Gdzie indziej, niż się chciało. 

Zostanie kamień z napisem: 
Tu leży taki i taki. 
Każdy z nas jest Odysem, 
Co wraca do swej Itaki.

(L. Staff, "Odys")

W zasadzie miałam (mam) parę pomysłów na wpis, ale jakoś żaden nie wydał mi się wystarczająco "gotowy", żeby się nim dzisiaj zająć. A z drugiej strony już dawno nie pisałam i ... W każdym razie, kiedy włączyłam komputer i zaczęłam się zastanawiać od czego zacząć, przypomniał mi się fragment powyższego wiersza (druga strofa). Odszukałam więc całość i ta-dam! Zaczynamy dzisiaj poetycko.

Jeśli dobrze pamiętam, to omawialiśmy ten utwór w liceum. Czyli czytanie na głos przez jednego z kolegów, wymienienie zastosowanych środków poetyckich, omówienie rymów... Ale o co właściwie chodzi w tym wierszu? O co w ogóle chodzi w poezji?

Czasami zamieszczam tu (lub na fejsbuniu) "rzeczy", które przy dużej dozie dobrej woli można by nazwać wierszami (chociaż nie lubię używać takich wielkich słów na określenie swoich poczynań). Skąd mi się to bierze? Czemu je piszę i dlaczego potem publikuję? Zaznaczmy jeszcze, że nie jestem szczególnie śmiałą osobą, nie lubię być w centrum uwagi i chyba rzadko kiedy "błyszczę". A jednak - z jakiegoś powodu dość mocno się otwieram, ujawniam i dzielę tym, co się dzieje w moim "środku".

Wydaje mi się, że większość ludzi (może wszyscy) ma potrzebę tworzenia. Pisania, malowania, rzeźbienia, projektowania, fotografowania itd. Tylko jakoś przywykliśmy myśleć, że trochę głupio/niezręcznie mówić o sobie "twórca" (czy jeszcze "gorzej" - "artysta"). Ciągle słyszymy, że mamy być kreatywni, ale właściwie chyba tylko w odniesieniu do "twardych tematów": pieniędzy, biznesu, technologii, urządzeń. Popatrzmy na to słowo: kreatywny - ktoś, co coś kreuje - kreuje czyli stwarza - czyli tworzy - czyli jest twórcą. A nie sprawnym "przerabiaczem" wszystkiego na pieniądze. Piszesz, malujesz, projektujesz ubrania? No spoko, ale czym się zajmujesz na poważnie?

Ok, ale co to ma wspólnego z wierszem Staffa? Otóż, Mili moi, przedstawię Wam teraz moją interpretację (dzisiejszą, bo przecież za każdym razem czytamy, patrzymy, rozumiemy dany utwór inaczej):
każdy z nas ma swoje własne COŚ. To COŚ stanowi o naszej istocie, jest jakby naszym sednem, czymś, co decyduje, że jesteśmy właśnie tacy i właśnie w taki sposób. Ale czasem nie potrafi dotrzeć do tego czegoś, nie umiemy się przedrzeć przed warstwy różnych spraw, emocji, wspomnień i nie wiemy, gdzie to coś jest i jak wygląda. Bo strach, bo kompleksy, bo uprzedzenia do samego siebie, bo opinie innych...
A z drugiej strony wieczny brak czasu, zabieganie, zajmowanie się miliardem ważnych spraw.
A z trzeciej strony - lęk przed tym, że jak już odkryjemy swoje COŚ, to będziemy musieli się nim (sobą) zająć [będziemy musieli - nie, że ktoś nam to narzuci, ale że nie będziemy mogli dłużej udawać, że w sumie wszystko jedno, bo "wnet i tak zginiemy w zupie"].
Ale to COŚ nie pozwoli się więzić przez całe życie. Będzie próbować wyjść na zewnątrz, będzie się starać zająć właściwe miejsce w naszym życiu (gdzieś w okolicach podium). I choćbyśmy uciekali i udawali, że go nie widzimy, to w głębi duszy będziemy wiedzieć, że bez niego nie jesteśmy sobą.

Czasem podejmujemy decyzje, które uważamy (albo inni uważają) za rozsądne, ale już na starcie wiemy, że raczej niewiele z tego wyjdzie, bo to NIE JEST NASZE. Niby próbujemy się zaangażować, staramy się, ale...ostatecznie uciekamy, dochodzimy, "gdzie indziej niż się chciało". "Wracamy do swojej Itaki", czyli do naszego sedna, do naszego istoty. Czasem to naprawdę jest długa podróż, ale w końcu (oby!!! życzenie dla nas wszystkich) znajdujemy swoje miejsce (szeroko rozumiane, nie tylko w sensie geograficznym), w którym jesteśmy "w domu", czyli w zgodzie z samym sobą. I w tej wędrówce nie powinniśmy dać sobie wmówić, że nasze wybory są głupie/dziecinne/"nieprzyszłościowe" (oczywiście nie mam tu na myśli sytuacji, w której ktoś ratuje nas przez czymś naprawdę niedobrym) - wszak "wszędy są drogi proste/Lecz i manowce wszędy" - czyli nie ma jednej jedynej, cudownej, idealnej dla każdego ścieżki. Każdy powinien próbować wciąż na nowo szukać najlepszej dla siebie opcji, bo inaczej można się udusić.
Brzmi to może trochę patetycznie, ale co poradzę ;-)

Być może dzisiaj to trochę nieskładne, ale nic to, jakiś tam sens być może mi się udało w tym zawrzeć. (cztery razy słowo "może" w trzech zdaniach!!!!!)

Ukłony dla wszystkich czytelników :-)

* I jeszcze wyjaśnienie tytułu: nie wiem, co poeta miał na myśli. Interpretacja chyba powinna zakładać badanie tego, co dzieło poety wywołało we mnie jako odbiorcy. Więc w swoich postach, jeśli odwołuję się do słów różnych poetów czy pisarzy czy innych osób, piszę o tym, co się we mnei dzieje, kiedy czytam, słucham, oglądam. Ale tytuły, wiadomo, muszą jakoś brzmieć ;-)

Komentarze