Powiedz "Tak!"

Dorośli często pytają dzieci, kim c h c i a ł y b y zostać, kiedy dorosną. Piosenkarką, kosmonautą, piłkarzem, lekarką, aktorką, odkrywcą, podróżniczką... Brawo Tomeczku! Świetnie Aniu! Oby Ci się udało!

Dorośli często pytają młodych ludzi, kim z a m i e r z a j ą zostać za parę lat. Piosenkarką, kosmonautą, piłkarzem, lekarką, aktorką, odkrywcą, podróżniczką... No cóż Tomku, jeśli tak uważasz... Oj Aniu, ale z Ciebie marzycielka, może jednak już czas d o r o s n ą ć?
Bo przecież w tym zawodzie trzeba mieć znajomości, żeby cokolwiek osiągnąć. Bo przecież w tym zawodzie trzeba mieć mnóstwo pieniędzy już na początek. Bo przecież ten zawód nie da Ci pieniędzy, a z czegoś musisz żyć.

To jest dopiero zawód.

Pamiętacie słynny rysunek z "Małego Księcia"? Ten o kapeluszu - wężu otwartym/zamkniętym? Jak wielu z nas marzy o tym, żeby zawsze widzieć tam tego węża? A jednocześnie jak bardzo chcemy, żeby inni też mieli z tym trudność (z biegiem lat)? No bo przecież kapelusz jest milion razy bardziej praktyczny niż słoń w wężu. No sorry, takie jest życie.

Ale czasem gdzieś spotykamy takiego Żuczka, który ma wielkie marzenia. Wie mniej więcej czego chce, a czego nie. I pomalutku drepcze do swojego celu i w dodatku robi to w niezupełnie poszczególny sposób. Chociaż czasem aż chce mu się płakać. Bo nie zawsze  mu się udaje. Bo czasem się potyka. Bo czasem gubi drogę. A nie bardzo może nawet o tym powiedzieć, bo w odpowiedzi usłyszy
      a nie mówiłam?
      i po co ci to było?
      chyba czas się już z tym pogodzić, co?
      no trudno, nikt nie ma tak naprawdę tego, co by
      chciał...

I nasz Żuczek już czasem sam nie wie, co ma zrobić. Może jednak oni mają rację? Może trzeba porzucić marzenia? Może naprawdę trzeba się pogodzić z tym, że pewne rzeczy są nieosiągalne dla takich szaraczków?
I właśnie wtedy, w chwili zwątpienia i bezradności, na niebie pojawiają się promyczki.
Ktoś mówi, że to, co Żuczek robi jest bardzo potrzebne. Że daje radość. Że ma wielki sens. Czasem takie promyki przychodzą z bliska, a czasem z tak odległych galaktyk, że aż wydaje się to niemożliwe. Jakie one wszystkie są ważne! Jaką siłę dają Żuczkowi! Wysyłajmy takie promyczki jak najczęściej!

A przede wszystkim... mówmy jak najczęściej "Tak!" swoim marzeniom, pomysłom i planom. Nie chodzi mi o to, żeby sobie żyć beztrosko i bez zobowiązań, ale żeby nie zapominać, "skąd przychodzimy, kim jesteśmy, dokąd zmierzamy". Żeby nie zapominać o tym, kim jestem i jaka, w jaki sposób chcę być. Dlaczego? Po co?

Może zabrzmi to trochę chwalipięcko, ale chciałabym podać przykład tego oto bloga. Piszę go sobie, bo lubię. Bo chciałabym jakoś dzielić się tym, co mi przychodzi do głowy, a czasem trudno jest mówić o wszystkim i ze wszystkimi twarzą w twarz. Może czasem lepiej jest podzielić się pewnymi przemyśleniami za pośrednictwem "słowa pisanego". Ale teraz nie o tym... W ostatnim czasie miałam kilka sytuacji, które z różnych powodów uważałam za stresujące. I kiedy podczas rozmowy ktoś mówił mi, że "czytał tak trochę tego bloga" i podoba mu się to, co i jak tu piszę to... Aż trudno uwierzyć w to, jaką takie słowa mają moc. Ktoś czyta te moje pisanki? I w dodatku uważa je za ciekawe? I jakoś mu się podobają? Wooow! Od razu niebo się rozchmurza, serce przestaje tak nerwowo trzepotać, myśli wydają się jaśniejsze.... Dziękuję więc teraz WSZYSTKIM, którzy tu zaglądają (a czasami naprawdę nie spodziewałam się, że także X czy Z tu bywają) oraz osobom, które mi o tym mówią. Naprawdę wielkie dzięki. I szacun za cierpliwość i wyrozumiałość :-)

Ale wróćmy jeszcze na chwilę "do ad remu". Dlaczego często jest tak, że podziwiamy różne osoby, także z naszego najbliższego otoczenia, które odważyły się "skoczyć na głęboką wodę" i odniosły różnie rozumiany sukces, ale nie wierzymy, że sami bylibyśmy w stanie podołać wyzwaniu? Czasem ktoś mówi, że chciałby coś robić, gdzieś pracować itd., ale się do tego nie nadaje, nie ma warunków i możliwości. Czemu sobie dajemy takie coś wmówić (także przez siebie samych)?

Może warto spróbować się nie zgodzić na "niesprzyjające okoliczności". Może warto powiedzieć sobie "Yes, you can!". Już nie raz o podobnych sprawach tu pisałam, ale ciągle łapię się na myślach w rodzaju "nie dam rady", "to nie ma sensu", "muszę się poddać". A "tam na dnie", gdzieś w głębi serca i w gruncie rzeczy (ciekawe te sformułowania, czyż nie?) wiem, że to nieprawda. Więc będziemy sobie o tym wszystkim od czasu do czasu przypominać ;- )

 "I nim nie raz, nie sto osiągniesz to mój przyjacielu
 I nim przetarty szlak wybierzesz jak wybrało wielu
 I nim w świat wejdziesz ten by podług cen pochlebstwem
 płacić

 Choć raz, raz pomyśl czy czegoś nie tracisz"
                                 (Raz, dwa, trzy)

Komentarze