Rozkminka w czasach zarazy
Mem nr 1
„Kwarantanna, dzień 4”:
na pierwszym obrazku opakowanie kawy typu 3 w 1, a na drugim trzy
stosiki – osobno kawa, osobno cukier i osobno mleko. Mnie
śmieszy.
Ale im dłużej o tym myślę, tym bardziej wydaje mi
się, że można tu zobaczyć coś w rodzaju inspiracji. No bo
wiadomo, siedzimy w domach, obejrzeliśmy już całego Netflixa,
przeczytaliśmy 52 książki w weekend, podłogi lśnią, a okna
błyszczą, więc nuda zaczyna pukać do drzwi. Sortowanie składników
kawy w proszku to chyba jednak nie jest najlepszy pomysł, ale może
warto spróbować przyjrzeć się temu, jak wyglądała nasza
codzienność w dniach poprzedzających ten dziwny czas. Może warto
zastanowić się nad tym co i w jakich proporcjach wymieszaliśmy
sobie w naszym życiu i z czego próbujemy czerpać energię w
„normalnych” okolicznościach. Może ten kryzys to dobry moment,
żeby coś zmienić, coś poprawić, coś porzucić albo rozpocząć.
Skoro już jesteśmy na tyle odpowiedzialni, żeby zostać w domu, to
fajnie by było wykorzystać czas na wymyślenie czegoś, dzięki
czemu wbijemy następny level, kiedy już życie wróci do jakiej
takiej normy. Wiadomo, kiedy mamy ratować świat siedząc na tyłku,
trudno wykrzesać z siebie mobilizację, motywację i co tam jeszcze
jest potrzebne do działania, ale chyba w sumie nie mamy nic innego
do roboty. Może więc warto podjąć wyzwanie, bo efekty mogą być
naprawdę WOW!
Mem nr 2
„Siedzenie w domu z rodziną ma
wady i zalety. Zalety: siedzenie w domu. Wady: z rodziną”. Też
mnie śmieszy.
Ale z drugiej strony... chyba coś popsuliśmy,
prawda? No bo siedzenie w domu z rodziną to dla wielu osób naprawdę
nie jest czysta przyjemność. Nie każda rodzina wygląda tak jak w
reklamach serków Almette i tym podobnych: uśmiechnięta mama
wirująca w tańcu na łące, czuły tata dźwigający na ramionach
roześmianą córeczkę i biegający wokół nich śliczny synek. Ale
to, że tak nie wyglądamy, to jeszcze właściwie nie jest problem.
Gorzej, że sporo z nas naprawdę nie przepada za spędzaniem czasu z
rodziną. Za dużo niezałatwionych spraw, zbyt wiele problemów,
nadmiar (nie)ukrywanych emocji... i w końcu myśl: co to w ogóle są
za ludzie? Co ja tu robię?
Ale ten problem nie dotyczy wyłącznie
domu i rodziny. Praca i różne znajomości przytłaczają nas czasem
jeszcze bardziej. Dlaczego tak jest? Czy da się coś poprawić? Co
mogę zmienić, żeby było chociaż trochę lepiej? Może (no dobra,
raczej na pewno) problem jest we mnie? Może za mało myślę/mówię
o tym, co mnie boli, dotyka, czego mi brakuje? A może właśnie za
dużo? Może szukam wymówek, zamiast wziąć się do konkretnych
zmian? A może po prostu już nic mi się nie chce poza narzekaniem?
Mem nr 3
Screen z jakiegoś forum: „Ja z takim pytaniem.
Te zapasy co się zrobiło to już można jeść czy na coś
czekamy?”. I znowu śmiech. „Ludzie to są jednak głupi”.
No
dobra, może nie kupiłam 200 kg makaronu i 150 rolek papieru
toaletowego, ale czy aby na pewno zawsze jestem taka asertywna,
rozsądna, zrównoważona i nie poddaję się wpływom? Ponieważ od
poprzedniego wpisu już naprawdę stałam się starcem (staruszką?
To słowo ma jednak dla mnie inny wydźwięk, niech zostanie ten
„starzec”) - przekroczyłam magiczną 30. - mogę powiedzieć
tak: kiedy byłam młoda (Ach! Kiedyż to było?), było mi bardzo
trudno po prostu robić swoje. Ciągle oglądałam się na innych,
przejmowałam ich opinią, martwiłam się tym, co powiedzą (chociaż
– stańmy w prawdzie - raczej niewiele osób aż tak pasjonuje się
moim życiem...). Wraz jednak z wiekiem stałam się odważniejsza,
bardziej pewna siebie, swoich decyzji i wyborów. Oczywiście wciąż
nie zawsze mi wychodzi „kroczenie własną drogą”, ale jest
zdecydowanie lepiej niż kiedyś. A skoro mnie się udało (really,
jeszcze kilka lat temu nie byłabym w stanie podjąć choćby części
wyzwań, z którymi mierzę się w ciągu ostatnich 2 lat), to każdy
może spróbować wyjść poza schemat: chcę coś zrobić – ale co
powiedzą inni – to może lepiej nie robię – będę
nieszczęśliwy, ale trudno.
WNIOSKI:
Memy mądrością
narodów, zwłaszcza kiedy naprawdę możemy sobie pozwolić na ich
oglądanie.
Pośmiejmy się z nich, podzielmy z innymi (bo chyba
już wszyscy jesteśmy zmęczeni smutnymi wiadomościami), a potem
wyciągnijmy z nich jakąś lekcję dla siebie. I (niech na koniec
będzie patetycznie) zacznijmy już teraz tworzyć lepszą
przyszłość. *Oklaski! Wiwaty! Zachwyt!*
UWAGI:
- tytuł
nie jest specjalnie oryginalny, dzisiaj wszystko jest „w czasach
zarazy” ale cóż...
- wiem, że za dużo tu „może” ,
„naprawdę”, „ale” i „warto”, ale (!) umówmy się, że
rozmyślania nad żywotem nie muszą być w 100% poprawne
stylistycznie. Poza tym, skoro wiem, że to nie jest najlepsza
możliwa forma wypowiedzi, to możemy (!) potraktować te powtórzenia
jako zamierzony zabieg stylistyczny ;)
Komentarze
Prześlij komentarz